Od zawsze, w naturalny sposób, wraz z pożywieniem konsumujemy witaminy i wszystkie związki potrzebne do rozwoju i trwania w zdrowiu. Nasz organizm wyspecjalizował się w umiejętności wychwytywania z pożywienia tego co jest potrzebne. Dodatkowo nauczył się pobierać takie ilości jakich w danym czasie potrzebuje. W warunkach niedoboru jest bardzo czuły na wychwytywanie najmniejszych ilości potrzebnej substancji np. witaminy C z pożywienia (przykład żeglarzy cierpiących kiedyś podczas rejsów na szkorbut). W warunkach nadmiaru natomiast aby nie zatruć organizmu i nie zachwiać równowagi wewnętrznej będzie hamował wchłanianie, metabolizował i wydalał nadmiar tej samej substancji. Dzieje się to bez naszej świadomej roli.
Wraz z postępem technologii i nauk medycznych uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie suplementować niektóre substancje w czystej, chemicznie otrzymanej formie. Liczymy wciąż, że to w znaczący sposób poprawi nasze zdrowie. Na ile takie działanie jest skuteczne ?
Popatrzmy na doskonały przykład – badanie opublikowane w Nature – jednym z najbardziej prestiżowych czasopism naukowych naszych czasów.
W doświadczeniu podano witaminę C w dwóch postaciach :
-
100mg jabłka wraz ze skórką (zawierające w próbce około 5,7mg witaminy C)
-
tabletki zawierającej kwas askorbinowy
Okazuje się że :
-
aktywność antyoksydacyjna wit. C zawartej w porcji jabłka (przypominam 5,7mg) odpowiadała dawce 1500mg wit. C podanej w tabletce !!!
-
dodatkowo wykazano, że ekstrakt z jabłka miał właściwości hamujące namnażanie komórek nowotworowych podczas, gdy w środowisku oczyszczonego kwasu askorbinowego taki efekt nie był w ogóle obserwowany !
-
na podstawie tego doświadczenia autorzy wysunęli wniosek, że to nie sama wit. C przejawia wymienione korzystne efekty lecz wszystkie fitoskładniki, które wraz z nią zawarte są w jabłku
-
dodatkowo zauważono, że efekty te były wielokrotnie bardziej wyrażone, gdy jabłko nie zostało pozbawione skórki
Niezwykle ciekawy artykuł, choć od zawsze byłem zadeklarowanym zwolennikiem suplementacji. Spodziewałem się jednak, że możliwości jakie daje mi niewielka tabletka są mniejsze aniżeli te zawarte w żywności. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna, a setki złotych wydawane na stacki witaminowe, pieniędzmi które mogły być odkładane na jakieś inne przyjemności. Oczywiście są suplementy (rzeczywiście przetestowane i potencjalnie wiarygodne), które w przypadku skrajnych niedoborów mogą nam pomóc, ale odczuwając takie symptomy powinniśmy przede wszystkim skorzystać z opinii lekarza. Faktem jest, że ciężko otworzyć oczy wśród bloków reklamowych, jedna kapsułka wymaga od nas mniej przygotowania niż marchewka z jabłkiem, ale czy faktycznie poprawia nasz stan zdrowia, czy jedynie napełnia kieszenie reklamodawców?
Tam gdzie możemy powinniśmy korzystać z postaci naturalnej pożywienia, unikamy wielu ryzyk, nie musimy pokładać tej wiary w przekaz marketingowy (czasem bardziej a czasem mniej uczciwy). Pozdrawiam