W większości projektów badawczych w ostatnich kilkudziesięciu latach planowano badanie związku cholesterolu i tłuszczy zawartych w diecie z powstawaniem zmian miażdżycowych a w efekcie większą częstością występowania zawałów, udarów i innych powikłań naczyniowych. Oczywistym jednak jest, że zarówno cholesterol jak i w większość nasyconych tłuszczy to składniki charakterystyczne dla diety, w której przeważają składniki zwierzęce. Jednak formułowanie wprost tezy badawczej, że to właśnie dieta “zwierzęca” jest związana z późniejszym, częstszym występowaniem miażdżycy już nie budziło entuzjazmu gremiów sponsorujących projekty badawcze. Dlaczego tak było możemy się jedynie domyślać. Być może dlatego, że obniżanie poziomu samego cholesterolu jest praktycznym i łatwo mierzalnym celem dla farmakoterapii? Może dlatego, że ewentualne dostarczanie dowodów na ewentualny związek diety “zwierzęcej” z miażdżycą nie byłby “na rękę” lobby producentów tej żywności? To tylko domysły…
        Idąc dalej tym tropem powinniśmy się zastanowić jaki jest powszechnie panujący stereotyp związany ze spożywaniem diety zwierzęcej. Ja widzę silnego, energicznego mężczyznę, prawidłowo rozwinięte dziecko bo dostarczone mu zostały wszystkie niezbędne do rozwoju składniki. W przypadku diety opartej o składniki roślinne od razu mamy skojarzenie, że taka osoba to “oryginał”, osobnik kontestujący otoczenie, pokazujący zapewne poprzez swoja “inną” dietę swoją odmienność i oryginalność, osoba prawdopodobnie niedożywiona, walcząca z licznymi niedoborami witamin i aminokwasów. W przypadku dziecka jawi nam się obraz zagrożenia rozwoju fizycznego i intelektualnego małego, zmuszanego do jedzenia “roślinek” człowieka. Zatem ważne wydaje się pytanie: czy nasze wyobrażenia zostały zbudowane na faktach, czy może na powielonym kulturowo i cywilizacyjnie schemacie wzmocnionym reklamami, sugestiami członków rodzin lub znajomych?
        Jeśli mówimy o faktach to jednym z ich jest ten, że w populacji Chińskiej i np. Nowej Gwinei gdzie dominuje dieta roślinna częstość chorób związanych z miażdżycą jest 18 krotnie (sic!) mniejsza niż w typowym dla współczesnej cywilizacji zachodu USA (ze wszystkimi osiągnięciami tejże cywilizacji).  Gdy dotkniemy zagadnienia niedoborów to warto przytoczyć jakiś przykład z grupy ludzi, którzy obciążają się maksymalnymi wysiłkami. Osobiście lubię przykład Scotta Jurka multi-rekordzisty w dyscyplinie ekstremalnych biegów terenowych, który jak sam opisuje dopiero po przejściu na dietę wegańską przekroczył wcześniej niedostępną dla niego barierę wydolności umożliwiającą mu w kolejnych latach osiągnięcie tylu zwycięstw. Oczywiście nie chodzi o ilość przykładów ale o przełamywanie pewnych powszechnie nas otaczających stereotypów myślenia. Wielu pacjentów pyta mnie w trakcie wizyt co myślę o lekach obniżających cholesterol bo “oni słyszeli”, że “to nie jest tak do końca prawda z tym cholesterolem”, i że “powodują one działania niepożądane”. Staram się wyjaśniać, że związek podwyższonego cholesterolu z miażdżycą nie podlega obecnie wątpliwości i jeśli Pani/Pan nie jest w stanie zmodyfikować skutecznie swojej codziennej diety, tak aby praktycznie zmarginalizować pokarmy pochodzenia zwierzęcego to konieczne będzie jako “mniejsze zło” zastosowanie leków, które obniżą farmakologicznie poziom cholesterolu biorąc pod uwagę wszystkie ewentualne ryzyka związane z działaniami niepożądanymi tych preparatów.
        Wydaje się, że zachowanie elastyczności naszych naczyń poprzez zapobieganie miażdżycy zawsze będzie najlepszym postępowaniem niezależnie od tego jak doskonałymi stentami będziemy dysponować, jak małoinwazyjnie uda nam się wszywać bypassy, czy wreszcie będziemy w stanie wymienić schorowane serce na sztuczne.
       Zawsze jednak jest to gaszenie pożarów, zawsze są po nich straty, oraz co bardzo ważne gaszenie jednego pożaru nie zapobiega kolejnemu. Wystąpi on wcześniej jeśli nic nie zmienimy w swoim postępowaniu. I tak po kilku latach cześć stentów i bypassów ulegnie zamknięciu, a w innych miejscach, niewielkie uprzednio blaszki miażdżycowe teraz zaczną istotnie upośledzać przepływ krwi.
        Jako motywujący przykład mogę przytoczyć badanie przeprowadzone w Cleveland przez Dr Esselstyna, gdzie w grupie pacjentów z już rozpoznaną chorobą serca (w ciągu 8 lat potwierdzone czterdzieści dziewięć zdarzeń naczyniowych, w tym dusznica bolesna, by-passy, zawały serca, udary i angioplastyki wieńcowe) w okresie 5 lat po wdrożeniu zaleceń dietetycznych nie odnotowano ani jednego kolejnego zdarzenia wieńcowego a poziom cholesterolu obniżył się u wszystkich poniżej 150 mg/dL (średnio przed 246 mg/dL – po 132 mg/dL). Interwencja w tym badaniu polegała na zastosowaniu niewielkiej liczby leków obniżających poziom cholesterolu oraz bardzo niskotłuszczowej diety roślinnej.  Należy zauważyć w tym miejscu, że w sporcie wynik 49 do zera zostałby chyba przez wszystkich uznany za druzgocące zwycięstwo – (49 zdarzeń chorobowych przed przejściem na dietę w badaniu – zero zdarzeń od czasu rozpoczęcia diety).
        Przykłady mają działać na wyobraźnię, motywować i przekonywać do szukania kolejnych dowodów, do pogłębiania swojej wiedzy i budowania świadomości zdrowotnej – bo to wydaje się być na dłuższą metę kluczem do zdrowia i dobrego samopoczucia.
Źródło: Esselstyn C. B., Ellis S. G., Medendorp S. W. i in., 1995: A strategy to arrest and reverse coronary artery disease: a 5-year longitudinal study of a single physician’s practice, „J. Family Practice”, nr 41, s. 560–568. Esselstyn C. J., 1998: Introduction: more than coronary artery disease, Am. J. Cardiol., nr 82, s. 5T–9T.