[dropcap]Ze względu na systematycznie zalewający nas potok informacji z wielu dziedzin życia staramy się w każdej interesującej nas dziedzinie znaleźć źródło według nas obiektywne. Najczęściej opieramy się na autorytetach, ludziach, gremiach, panelach eksperckich, towarzystwach naukowych i branżowych. Osobiście też staram się tak robić. Problem polega na tym, że pomimo moich starań przynajmniej kilkakrotnie się zawiodłem i jak się później okazało opinie autorytetów były nie do końca zgodne z prawdą lub co gorsza można było na podstawie retrospektywnej obserwacji odnieść wrażenie, że opinie były formułowane pod wpływem mody, trednu, lobbingu producentów, czegoś na co należało teraz znaleźć rynek nabywców.
Właściwie czy dobrze zrobiłem zaczynając poprzednie zdanie od słowa problem? Chyba to po prostu życie polega na wzajemnym wpływaniu na siebie ludzi poprzez zachowania, opinie i rekomendacje. Życzę wszystkim, aby te kierowane w Państwa stronę były tylko trafne i obiektywne.
Kilka lat temu wchodząc na Kongres Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego z odległości 100 metrów widziałem powiewające przed centrum kongresowym flagi z napisem “Przełom w Kardiologii”. W trakcie tego kongresu wiele razy odmieniano ten “przełom w kardiologii” spowodowany (jakoby) wprowadzeniem leku działającego na śmieszne kanały (ang. funny channels) – kardiolodzy w tym momencie będą już wiedzieli o jaki lek chodzi. Kanwą, dla której rozpisuję się na ten temat jest ogromna dysproporcja pomiędzy siłą dowodów naukowych niektórych badań jakie znam – w większości dotyczących kardiologii, a siłą badań do których wyników musiałem sam dotrzeć wybierając i czytając odpowiednie książki i opracowania. Zaskakujące jest to, że podczas, gdy jedne badania stanowią podstawę do opracowywania programów specjalizacji lekarskich, wytycznych postepowania w poszczególnych stanach chorobowych, do ordynacji leków do zwiękasznia ich dawek (z narażeniem, że profesor na obchodzie w obecności pacjenta w obcesowy sposób zwróci uwagę młodemu lekarzowi, że nie zwiększył dawki zgodnie z obowiązującym od miesiąca uaktualnieniem wytycznych – przepraszam – dygresja “byłego młodego lekarza”) inne badania, przeprowadzone na wielokrotnie większych grupach ludzi nie są tak “systemowo” nagłaśniane, a ich wpływ na zdrowie populacji może być wielokrotnie większy.

Okazuje się, że tabletki zwierające statyny praktycznie powinny być a priori pakowane do kupowanych przez nas hamburgerów – tak zbawienne mają działanie ! To korzystne działanie, siła rekomendacji wskazujących konieczność stosowania coraz większych ich dawek przy coraz bardziej wyśrubowanych w wytycznych “celach cholesterolowych” aż prosi się o odrobinę refleksji.
Pytanie brzmi: czy tak samo silnie egzekwujemy zdroworozsądkowe działania polegające na trywialnym (ale jak trudnym do wykonania) powrocie do tradycyjnych schematów żywienia, gdzie mało jest wysoko-przetworzonych pokarmów, konserwantów, barwników, stosowna do naszych potrzeb ilość kalorii, zachowane prawidłowe proporcje pokamów pochodzenia roślinnego do zwierzęcego i wiele, wiele innych? Po prostu nie przypominam sobie aby lekarz podczas ezgaminu specjalizacyjnego oblał z powodu nieznajomości tych podstawowych zasad (nie mówiąc już o umiejętności edukowania pacjentów lub wręcz przestrzegania ich samemu). Odwrotna natomiast sytuacja, gdzie nieznajomość nowego i zaktualizowanego progu do włączenia większej dawki statyny (przepraszam, że się przyczepiłem akurat tej grupy leków) jak najbardziej bedzie podstawą do negatywnej oceny egzaminowanego lub traktowania z góry przez przełożonego w trakcie wykonywania codziennych obowiązków zawodowych.

Kampania zachęcająca do jedzenia cukru.

Kampania zachęcająca do jedzenia cukru.

Czy aby nie stawiamy pewnych spraw na głowie? Czy aby napewno wiemy jak najlepiej zadbać o dobrostan pacjenta?
Jako, że zawsze warto wzbogacić wywód porównaniem, a jeszcze lepiej, gdy będzie ono graficzne. Wybrałem zwyczajne z pozoru krzesło (po stronie lewej krzesło ze starożytnej Grecji, po prawej krzesło współczesne). Tajemnica jednak i paradox jest taki, że od jego wynalezienia przez setki, a może tysiące lat to zwykłe krzesło się praktycznie nie zmieniło, my natomiast doraźnie i niejednokrotnie na krótką metę popadamy w nieadekwatny zachwyt nad mało istotnymi dla ludzkości odkryciami lub niestety wręcz szkodliwymi – co czasem widac już po kilku latach od ich implementacji. Jednocześnie zwracając się w stronę “nowego” zapominamy o fundamentalnych zasadach, które właśnie przez te setki lat jedynie się ugruntowują…

Celem wywodu nie jest kwestionowanie roli ciągłego poszukiwania i badania, które są podstawą rozwoju cywilizacyjnego naszego świata. Celem tym jest jedynie zwrócenie uwagi na konieczność zachowania zdroworozsądkowej równowagi pomiędzy tym co aktywnie promowane, a tym co jest przynajmniej równie wartościowe, ale (chwilowo) nie jest atrakcyjnym celem sprzedażowym, zwłaszcza gdy materią jest zdrowie każdego z nas zarówno pacjenta jak i lekarza…
[/dropcap]